hobby

Basowa historia z morałem

Gdy widmo trzydziestki zaczęło majaczyć mi za życiowym rogiem, dokonałam kilku kalkulacji. Wnioski mi się nie podobały. Lekko spanikowana, rzuciłam się realizować odkładane w nieskończoność zamierzenia, jakby groziło mi nie tylko gwałtowne zniedołężnienie, albo zupełne wręcz zejście. Gdy na liście „zrobić przed śmiercią” dotarłam do punktu mówiącego o grze na instrumencie strunowym, znalazłam się w lekkim impasie – tu jednak do akcji wkroczył mój niezawodny tato. Bóg jeden wie skąd, przewracając wymownie oczami, wycyganił dla mnie gitarę klasyczną o wyglądzie zabytku z epoki Ludwika XIV-ego. Instrument ten, o wdzięcznej nazwie Defil, był wzorcowym przedstawicielem rodzimej, PRL-owskiej produkcji gitaropodobnej. Mniej zorientowanym spieszę z wyjaśnieniem: to ten szcze­gól­ny rodzaj gi­ta­ry, który w przy­pad­ku spo­tka­nia ze ścia­ną wy­cho­dzi z konfrontacji zwycięsko.

(więcej…)